Jarosław i Anna Jasińscy.
Spływ kajakiem z biegiem Wisły. Lato 2022.
Niniejszy tekst jest zapisem wyprawy kajakowej odbytej przez Prezesa
Stowarzyszenia Pamięci Armnii Krajowej Oddział Pyskowice, Jarosława Jasińskiego,
który on sam i jego żona Anna, odbyli Wisłą od Oświęcimia do Gdańska
w dniach 12.06 - 23.07.2022.
Tekst został poddany niewielkim korektom nawiązującym do zamieszczonych
w nim zdjęć autorstwa obojga małżonków.
Z uwagi na niezwykłość tego wydarzenia, jak też postaci jego uczestników,
umieszczono poniższy materiał na stronie internetowej Stowarzyszenia SPAK
Oddziału Gliwickiego w dziale Archiwum Historia.
I
Na pomysł przepłynięcia kajakiem Wisły od Oświęcimia do Bałtyku wpadliśmy
w styczniu ubiegłego roku. Oglądaliśmy reportaż p.Marka Kamińskiego
o Jego wyprawie właśnie tym szlakiem. Widoki zawarte w nim były tak piękne,
że postanowiliśmy zobaczyć je na własne oczy.
Trochę nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego jak trudna i wyczerpująca będzie nasza
wyprawa, ale dokonaliśmy tego i już po tygodniu od powrotu bardzo tęskniliśmy
za Wisłą. Najpiękniejszą polską rzeką.
Wypłynęliśmy 12 czerwca 2022 roku z Oświęcimia. Tutaj Wisła nie jest zbyt szeroka,
ale i głębsza. Na 9 km. czekała nas pierwsza przeprawa na Śluzie Dwory,
następna była Śluza Smolice i Borek Szlachecki. Wszystkie te śluzy są ogromnych
rozmiarów w porównaniu z tymi na Kanale Gliwickim.
W naszym kajaczku wyglądaliśmy wewnątrz komór jak łupinka orzecha.
Jesteśmy niedaleko Krakowa do którego prowadzi
tzw.Brama Krakowska.
Kolejny nocleg urządziliśmy pod klasztorem Benedyktynów
w Tyńcu i tam spędziliśmy Boże Ciało.
Przed Krakowem kolejna Śluza Kościuszko. Przypłynęliśmy
rano ale okazało się, że śluza została zamknięta, bo
zorganizowano zawody w kajakarstwie górskim i cała
woda została skierowana na tor kajakarski.
Z tego też powodu zamiast rano,
do Krakowa wpłynęliśmy po południu
i przepłynięcie miasta okazało się nie lada wyzwaniem.
Powód ? - mnóstwo statków wycieczkowych i motorówek,
które powodowały duże zafalowania, niebezpieczne dla
naszego kajaka.
Zaraz za Krakowem rozbiliśmy namiot
i wyczerpani poszliśmy spać.
Następną śluzą do pokonania
była Śluza Dąbie, a po kolejnych
9 km Śluza Przewóz.
Tam niestety trzeba wyciągnąć kajak na brzeg, rozładować
i przenieść kilkaset metrów za śluzą, ponieważ z powodu
niskiego stanu wody śluza nie przeprawia żadnych
jednostek.Na szczęście pracownik śluzy okazał się tak miły
że pomógł nam w tej operacji.
II
Od początku wyprawy mieliśmy piękną pogodę, wręcz upalną, która coraz bardziej
dawała się nam we znaki. Na 119 km. kolejna niespodzianka – przełom.
Wystające z wody skały, kamienie. Stan wody bardzo niski, dlatego zdecydowaliśmy
się rozładować ponownie kajak, przeciągnąć go po głazach na głębsze miejsce,
przenieść wyposażenie, załadować i ruszyć dalej.
Nasza dalsza trasa była dość spokojna, minęliśmy Świniary,
Szczucin i dotarliśmy do elektrowni Połaniec.
Woda jest tam spiętrzona za pomocą jazu. Tak więc
wszystko od początku: rozładowanie, przenioska, wąską
i kamienistą ścieżką, załadowanie.
A wszystko to w 32 st. upale.
W dalszej drodze mijamy po prawej
stronie Baranów Sandomierski,
Tarnobrzeg i Sandomierz.
Stan wody jest coraz niższy, trzeba coraz częściej wysiadać
z kajaka i przeciągać go po mieliznach. Rzeka robi się coraz
szersza i z każdym kilometrem piękniejsza. Niektóre widoki
zapierają dech w piersiach.
Nastepne mijane miasta to Solec nad Wisłą, Annopol,
Józefów i wreszcie przepiękny Kazimierz Dolny.
Zatrzymaliśmy się w wygodnej, nowoczesnej marinie
i spędziliśmy tam 2 dni aby pozwiedzać to urokliwe
miasteczko.
Następnym naszym przystankiem były Puławy. Tam też
spędziliśmy kilka godzin, poświęconych na zwiedzanie
Pałacu Czartoryskich.
III
Dalszy szlak to mijany po drodze Dęblin i następna
przenioska w Kozienicach, gdzie na szczęście, podjechało do
nas trzech panów z elektrowni i sprawnie przenieśli kajak.
My przenieśliśmy tylko wyposażenie.
W czasie naszego spływu spotykaliśmy niewielu ludzi, ale ci których spotkaliśmy
byli bardzo serdeczni i życzliwi.

Pomagali nam w dotarciu
do miasteczek i sklepów, abyśmy mogli zaopatrzyć się
w prowiant.
Duże miasta przeważnie leżą nad samą Wisłą, a cała reszta
3-6 km. od jej brzegów. Przed Warszawą zwiedziliśmy jeszcze
Skansen Militarny w Mniszewie, minęliśmy Czersk
i Górę Kalwarii. Obawialiśmy się przeprawy przez Warszawę,
ze względu na niski stan wody.
Szczególnie niebezpieczny
odcinek z wystającymi głazami był za plażą żoliborską, ale
jakimś cudem udało nam się przepłynąć, chociaż trzy razy kajak uderzył w głazy i straciliśmy nad nim panowanie.
Szczęśliwie, udało nam się wyjść z tej opresji a przy
okazji okazało się, że nasz kajak jest >pancerny< !
Po kolejnym noclegu na brzegu rzeki dopłynęliśmy
do ujścia Narwi i wpłynęliśmy do Twierdzy Modlin. Następne
dni to mijany Czerwińsk, w którym król Władysław Jagiełło
wraz z wojskiem, przeprawił się pierwszym w Polsce mostem
pontonowo-łyżwowym, w drodze pod Grunwald.
IV
Dalej, na trasie naszej wyprawy był Wionczemin,
z ciekawym skansenem osadnictwa nadwiślańskiego.
Następnie Płock i 48 km Zalewu Włocławskiego z falami dochodzącymi do 1,5m.
Zapora we Włocławku była nieczynna. Czekała nas następna przenioska.
Mieliśmy telefon do pana, który pomógł nam przewieźć kajak na drugą stronę
miasta i tam się zwodowaliśmy. Kolejnym przystankiem był Ciechocinek i Toruń.
Płynęło się coraz wolniej z powodu niskiego stanu wody, mielizn i wystających
pni drzew. Za Bydgoszczą w Fordonie spotkaliśmy się z naszym synem,
na obiedzie, po czym popłynęliśmy dalej na Chełmno, Świecie i Grudziądz.
Ponieważ zaczął padać deszcz ( pierwszy raz) więc spędziliśmy w tamtejszej
marinie 2 dni. Potem minęliśmy Kwidzyn i następnym przystankiem było
miasteczko Gniew z zamkiem krzyżackim. Byliśmy już blisko Białej Góry gdzie
znajduje się początek odgałęzienia Nogatu. Krajobraz bardzo się zmienił,
byliśmy przecież na Żuławach. Jeszcze tylko Tczew z pięknym mostem
z połowy XIX wieku, przeprawa promowa i port rybacki Świbno na
Wyspie Sobieszewskiej.
Po 54 dniach spływu, 941 km ogromnego wysiłku, upału, wylanego potu,
składania i rozkładania namiotu dotarliśmy nad Bałtyk.
Pomimo zmęczenia,
utraty ponad 10kg wagi ciała (polecamy wszystkim, którzy chcą się odchudzić)
było warto.
Nasza Wisła to przepiękna rzeka z wyspami pełnymi ptaków, brzegami
zamieszkałymi przez liczne zwierzęta, które nie boją się ludzi i podchodzą
prawie pod sam namiot.
Jest też niebezpieczna i dzika ale właśnie w tym cały jej urok.
To była piękna przygoda.
Relację z naszej wyprawy można śledzić na instagramie - „emeryci_znakomici”
Anna i Jarosław Jasińscy.
Styczeń 2023